Wcześniej pisałam Wam, że mam okropny nastrój, a to dlatego, że cała noc nie spałam, bo bałam się o mojego kotka.
Wczoraj zawieźliśmy go - Piszczocha - na kastrację. Przyczyna bardzo prosta, otóż mój miś od jakiegoś czasu przychodził ciągle podrapany. Przed świętami przyszedł z rozwalonym okiem, już myśleliśmy że go straci. Na szczęście oko dało się uratować, dzięki szybkiej wizycie u weterynarza. Niestety mój kochany kotek, po 1,5 miesięcznej kuracji w domu wyszedł na pole i po 3 godzinach wrócił z identycznym wyglądem jak przed świętami. No to się doigrał i umówiliśmy go na zabieg.
A to ja z pacjentem czekającym już na zabieg:
A tutaj Piszczoch po powrocie do domu, zwłoki:
Biedny się męczył całą noc, bo ciągle próbował wstawać, a nie mógł chodzić bo zataczał się jak pijany zając. Czuwałam przy nim cała noc, bo bałam się, że zrobi sobie krzywdę...
Dziś już bryka i ciągle miauczy że chce na pole, na kontroli pani weterynarz oznajmiła że wszystko wygląda idealnie i za tydzień może iść buszować po okolicy.
Ja niestety po powrocie od weterynarza zapadłam w sen zimowy i dopiero niedawno wstałam. Jednak nieprzespana noc dała mi się we znaki ;o)
Śliczny kotek:) Mam nadzieję, że wkrótce lepiej się poczuje. A razem z jego zdrowiem powróci dobry humor jego Pani:)
OdpowiedzUsuńTeż to przeżyłam i to dwa razy, raz u kota, raz u kotki- to trochę dłużej. jak kot się zaczyna wybudzać - to jest straszne, moje chciały iść do kuwety, a ledwo trzymały się na nogach. Ale na drugi dzień już było ok, Mini tak wariowała, ćwicząc skoki po meblach, że została jej nieduża przepuklina, ale lekarz mówi, że lepiej nie ruszać.
OdpowiedzUsuń